Czternika, która służyła w Siłach Zbrojnych Ukrainy i ponad pięćset razy skakała ze spadochronem, pomaga weteranom.


Siostra Anisia Sokół, która jest psychologiem w Centrum Usług dla Uczestników Walk, opowiedziała o swoim doświadczeniu wojskowym oraz wsparciu dla weteranów. Powiedziała, że ma ponad 500 skoków ze spadochronem i uczyła matematyki przed dołączeniem do armii. Według siostry Anisii, służba w Siłach Zbrojnych i w klasztorze okazały się być podobne. Od 2014 roku pracuje jako psycholog kryzysowy, pomagając wojskowym z problemami ze snem, PTSD oraz interakcją z cywilami. Uważa, że jest przydatna na swoim stanowisku i obecnie nie ma planów na przyszłość.
Na jednym z mistrzostw zaproponowano mi pracę w armii i zgodziłam się, ponieważ miałam swoje ulubione zajęcie – sport spadochronowy. W armii były ogromne możliwości, tak ogromne, że podczas pracy wyskoczyłam wszystko, co możliwe w warunkach Sił Zbrojnych i nie tylko, bo także w MSW się przeszłam, i tak bardzo się wyskakiwałam, że kiedy teraz ktoś mi proponuje, że wojna się skończy, otworzy się niebieska przestrzeń na takie rzeczy, przyjeżdżajcie i skaczmy, a ja nie mam ochoty,' – mówi siostra Anisia.
Kiedy pierwszy skok z 500 metrów, to dziwne uczucie, organizm już nie odróżnia, co jest na ziemi, już jest to jedna jednorodna obrazka, nie widać już domków, piesków, jodełek. Dla mnie, na przykład, ta nieokreśloność jest bardzo niekomfortowa. Ale kiedy było 4000, no wręcz przeciwnie, jakaś taka całkowita wolność, że ileś metrów, że można lecieć, robić wszystko, co się chce, i jest wystarczająco dużo czasu. Odpowiednio, skok z 100 metrów – to bardzo trudny skok, bo tam już nie masz czasu na nic, jeśli tam będą jakieś niekorzystne procesy, to jest to bardzo ryzykowne,' – opowiada kobieta.
Byłam w Siłach Zbrojnych, po prostu przeszłam od razu do klasztoru. To też strukturalny styl życia z własnymi ograniczeniami, tylko tutaj jest duchowe nastawienie, a tam było militarną. Biorąc pod uwagę klasztor, który wybrałam, Studytyński, jest kontemplacyjny, jak nazywają osoby duchowne – to specjalne siły, duchowy specjalny oddział, a tam, gdzie byłam przez ostatni rok, też był oddział przeznaczenia specjalnego, więc dla mnie nic się nie zmieniło, tylko rodzaj wojsk się zmienił, więc nie mogę powiedzieć, że coś strasznego się wydarzyło,' – dzieli się kobietą.
Byłam w klasztorze i bardzo mnie to zmartwiło, ponieważ przed klasztorem byłam w Siłach Zbrojnych i miałam około pięcioletniego szkolenia, czułam się jak żołnierz i byłam na liście wojskowej. I kiedy miałam chęć wyjechać na front, ale w swoim czasie, będąc w ZSU, już zrobiłam taki przewrót, że jest broń, która jest silniejsza niż wojskowa, i nie chciałam tego zmieniać. Podzieliłam się z siostrą, że są takie myśli, a ona mówi, że jest szpital, więc idziemy pracować. I obydwie poszłyśmy pracować jako psychologowie kryzysowi,' – mówi siostra Anisia Sokół.
Metaforycznie można mówić, że jakby wyszedł z lasu, zdzikawił podczas wojny, jakby za szkłem się wydarzyło albo tak, jakby mnie wyjęto z mojego środowiska i tutaj postawiono, a ja tu nic nie czuję i to mi nic nie odpowiada. Bardzo dużo z dużym napięciem przyjeżdża i to napięcie trzeba opracować, ono przeszkadza,' – mówi psycholożka kryzysowa.
Siostra Anisia czuje się przydatna na swoim stanowisku i obecnie nie ma planów na przyszłość.
Czytaj także
- Papież po raz pierwszy pojawił się publicznie po hospitalizacji i przypomniał o Ukrainie
- Wywiad ujawnia, jak RF wabi obywateli do wojny przeciwko Ukrainie
- Legendarny aktor teatru Franka Ołeksij Bohdanowicz obchodzi urodziny
- Siły obronne zniszczyły miejsce stacjonowania okupantów w Torecku (wideo)
- Major policji, były dowódca batalionu «Charków-1». Przypomnijmy sobie Serhija Jaholenka
- Południowa Korea ogłosiła stan wyjątkowy: co się stało