Nikołaj Prodančuk
Data urodzenia: 06.12.1954
Nikołaj Georgijewicz Prodančuk- naukowiec w dziedzinie toksykologii, higieny, doktor nauk medycznych (1993), profesor, zasłużony lekarz Ukrainy, członek-korespondent Narodowej Akademii Nauk Medycznych Ukrainy, dyrektor Instytutu Ekohigieny i Toksykologii im. L. I. Miedwiedia Ministerstwa Zdrowia Ukrainy (od 1994 r.).
Miejsce urodzenia. Wykształcenie. Urodził się w Czerniowcach. W 1978 r. ukończył Czerniowiecki Państwowy Instytut Medyczny na kierunku 'medycyna' (kwalifikacja - 'lekarz').
Kariera. W latach 1978-1988 zajmował się działalnością naukowo-dydaktyczną w Czerniowieckim Państwowym Instytucie Medycznym na katedrze mikrobiologii.
W latach 1988-1990 - dyrektor Naukowego Instytutu Toksykometrii Ministerstwa Zdrowia ZSRR (Czerniowce).
W latach 1990-1993 - dyrektor Czerniowieckiego Instytutu Problemów Medyko-Ekologicznych Ministerstwa Zdrowia ZSRR, a później - Ministerstwa Zdrowia Ukrainy.
W latach 1993-1994 - dyrektor Ukraińskiego Instytutu Higieny Społecznej i Zarządzania Ochroną Zdrowia Ministerstwa Zdrowia Ukrainy (Kijów).
W latach 1994-1996 - dyrektor Instytutu Zdrowia w Kijowie im. L. Miedwiedia.
W latach 1997-2008 - dyrektor Instytutu Ekohigieny i Toksykologii im. L. Miedwiedia, główny pracownik naukowy na 0,5 etatu.
Od stycznia 2008 r. - pierwszy zastępca ministra zdrowia Wasyla Kniażewicza, główny lekarz sanitarny Ukrainy. Zwolniony z funkcji decyzją Rady Ministrów 28 maja 2008 r. z własnej woli.
Dyrektor Instytutu Ekohigieny i Toksykologii im. L. Miedwiedia.
Skandale. Krótko przed ustąpieniem Nikołaja Prodančuka i jego zastępczyni Ludmyły Mucharskiej zostali tymczasowo zawieszeni w pełnieniu obowiązków na okres służbowego śledztwa. Powodem było głośne skandalizowanie spowodowane ogólnoukraińską kampanią szczepień młodzieży w wieku od 16 do 29 lat przeciwko odrze i różyczce, w wyniku czego tylko na początkowym etapie jeden uczeń szkoły średniej zmarł, a około stu osób trafiło do szpitali.
Już po dwóch dniach od dymisji urzędnika z Ministerstwa Zdrowia został aresztowany. Prokuratura Generalna wszczęła śledztwo przeciwko Nikołajowi Prodančukowi w sprawie popełnienia przestępstwa, przewidzianego w art. 365 ust. 3 Kodeksu Karnego Ukrainy. Motywem - przekroczenie uprawnień służbowych poprzez udzielenie zgody na wprowadzenie do Ukrainy, bez właściwej rejestracji, przeprowadzenie badań klinicznych i testów łączonej szczepionki przeciw odrze i różyczce indyjskiej produkcji, co prowadziło do poważnych skutków. 2 czerwca Prodančuka zwolniono z aresztu za poręczeniem nieopuszczania kraju.
Na dzień przed kampanią szczepień dziewięciu milionów młodych Ukraińców Nikołaj Prodančuk oświadczał, że szczepionka indyjskiej produkcji, zakupiona za środki UNICEF, była zarejestrowana, zweryfikowana przez Światową Organizację Zdrowia, spełnia wszystkie wymagania ukraińskiego systemu certyfikacji. Oraz że lek był już skutecznie stosowany w kilku krajach zachodnioeuropejskich.
Zresztą, w swoim czasie Prodančuk zyskał sławę dość głośnym oświadczeniem. 11 grudnia 2004 roku, na fali Pomarańczowej Rewolucji, lekarze austriackiej kliniki 'Rudolfinerhaus', gdzie leczył się poszkodowany w wyniku zatrucia opozycyjny kandydat na urząd prezydenta Wiktor Jułenko, oświadczyli, że ich ukraiński pacjent został zatruty dioksyną (wg najbardziej 'rozreklamowanej' wersji - na posiadłości byłego zastępcy szefa SBU Włodzimierza Sacjuka, - przyp.). Przy czym jad dostał się do organizmu pacjenta około pięć dni przed hospitalizacją. A już 18 grudnia dyrektor Instytutu Ekohigieny i Toksykologii im. L. Miedwiedia Nikołaj Prodančuk w wywiadzie dla Interfax-Ukraina podał w wątpliwość możliwość zatrucia opozycyjnego kandydata (a właściwie każdej innej osoby) dioksyną w zwykłych warunkach domowych. 'Aby wejść z dioksyną do organizmu, trzeba by było wyizolować. W domowych warunkach wziąć dioksynę i zatruć nią, nie zatruwając się samemu, jest niemożliwe. Gdyby jad trafił wraz z jedzeniem, to z jego par mogliby się zatruć wszyscy', - powiedział. Według dyrektora instytutu, w historii światowej nie znaleziono przypadków przypuszczalnego zatrucia dioksyną, a wszystkie znane wcześniej przypadki to zarażenie przez dłuższy czas. 'To nie jest jad, którym truć', - podkreślił.
Ponadto ekspert stwierdził, że niemal niemożliwe jest ustalenie dokładnego czasu dostania się tego jadu do organizmu na podstawie pojedynczej analizy krwi. Można jedynie, zauważył ekspert-toksykolog, określić okres maksymalnej koncentracji dioksyny w organizmie człowieka, porównując jej dynamikę na kilku analizach krwi przeprowadzonych w różnym czasie.
Rekomendacje. Doktor nauk medycznych, profesor, członek-korespondent Akademii Nauk Medycznych Ukrainy. Zasłużony lekarz Ukrainy.
22.11.2023 r.