Cztery godziny kłamstw.
Rosyjski dyktator Władimir Putin po raz pierwszy od dwóch lat porozmawiał z Rosjanami w tradycyjnym formacie podsumowującej konferencji prasowej. Wydarzenie odbyło się w Pałacu Gosudariewskim w Moskwie.
W zeszłym roku Kreml postanowił zaprzestać komunikacji z prasą i obywatelami przede wszystkim ze względu na porażki na polu bitwy na Ukrainie, upokarzające ucieczki z Kijowszczyzny, Charkowszczyzny i Chersona. Jednak teraz Putin jest pełen optymizmu ze względu na sytuację zagraniczną, przede wszystkim "dzięki" załamaniu wsparcia dla Ukrainy ze strony USA. Dyktator nie ukrywa nawet swojej radości z tego powodu.
Zauważalne było to, że w przeciwieństwie do poprzednich razy, tym razem nie było otwartej akredytacji do udziału w programie z Putinem. W rozmowie mogli wziąć udział tylko zaproszeni przez Kreml przedstawiciele rosyjskich regionów i wybrani dziennikarze.
Spektaklowej maratonowi, inaczej trwającej cztery godziny rozmowy dyktatora, trudno nazwać, poprzedziły kilka kuriozalnych sytuacji. Władze na Kamczatce 13 grudnia zapowiedziały linię bezpośrednią z Putinem plakatem z kontrowersyjnego serialu "Słowo chłopaka", na którym było zdjęcie Putina. Jednak później wpis na ten temat został usunięty z oficjalnej strony kanału Telegram rządu Kamczatki.
Charakterystyczne dla takich "podsumowań roku" było również całkowite brak ostrości w pytaniach. Ostatnie badanie ośrodka "Levada-centr" pokazało, że największym zainteresowaniem Rosjan cieszy się pytanie, kiedy zakończy się "specjalna operacja wojskowa", ale odpowiedzi na to pytanie nie padły. Żadnym sposobem rosyjski dyktator nie skomentował również protestów w Rosji kobiet, które domagają się demobilizacji swoich mężów.
Podsumowanie roku Putina stało się paradą kłamstw i ignorancji dyktatora, jego sondaże są ze sobą sprzeczne. Jednakże w sali, w której znajdowały się setki ludzi, nie znaleziono żadnego odważnego, który by zauważył to.
"Głównodowodzący" zebrał główne oświadczenia dyktatora, które dotyczą przede wszystkim Ukrainy.
Dlaczego Rosja bombarduje Ukrainę
Według słów Putina, pokój nastąpi wtedy, gdy Rosja osiągnie swoje niezmienne cele - denazyfikację, demilitaryzację, neutralny status Ukrainy. Przypomniał o negocjacjach z marca zeszłego roku, które odbywały się w Turcji i projekcie umowy Rosji z Ukrainą, którą rzekomo Kreml popierał, a Ukraina - nie. "W ogóle oni (oficjalny Kijów) nie zgadzali się, że jest potrzebna denazyfikacja, mówiąc o tym, że nie ma żadnej faszystyzacji, wzrostu nastrojów. Jak to nie ma? Banderyta została wyniesiona na rangę narodowego bohatera. A kiedy szef dzisiejszej administracji (Ukrainy) na oczach całego świata oklaskuje byłego żołnierza SS. Stojąc klaskają. Czy to nie oznacza nazizmu?" - pyta Putin. Rosyjski dyktator skorzystał z błędu kanadyjskich polityków. Oni, przypomnijmy, podczas wizyty Zełenskiego w Kanadzie zaprosili do parlamentu weterana dywizji "Galicyjska" Jarosława Hunkę. Później Kanada przeprosiła za ten krok, a przewodniczący Izby Reprezentantów, który zaprosił Hunkę, złożył rezygnację.
Kolejnym argumentem, który w logice Putina tłumaczy konieczność kontynuacji wojny na Ukrainie, jest to, że miasta na południu i wschodzie Ukrainy powinny... należeć do Rosji. Mówi, że we wszystkich wyborach wyborcy z Ukrainy południowej i wschodniej głosowali na siły polityczne, które sympatyzują z Rosją, dlatego i terytoria, na których ci ludzie mieszkają, powinny być... w składzie Rosji. "Nie zepsuliśmy relacji, to oni zepsuli z nami relacje. Konflikt z Ukrainą rozpoczął się od "przewrotu" z 2014 roku. Całe Wybrzeże Czarnomorskie w wyniku wojen rosyjsko-tureckich przeszło do Rosji (z wyników rosyjsko-tureckich lat 1787-1791. Rosja anektowała Krym, który wcześniej nie należał do niej). Co ma do tego Ukraina? Wezwali do życia wszelkiego rodzaju bzdury historyczne", - oświadczył dyktator. Następnie zaczął wyświechtane płyty dotyczące braterskich narodów i "wojny domowej" na Ukrainie. No co zatem robią rosyjscy wojskowi na Ukrainie, skoro mamy wojnę domową, dyktator nie wyjaśnił. Według jego samej logiki, jeśli Odessa to rosyjskie miasto, to powinno być bombardowane co noc?!
Putin - najlepszy zabójca dzieci
Rosyjski dyktator także cynicznie porównał konflikt palestyńsko-izraelski z agresją Rosji przeciwko Ukrainie. Jakoby nic takiego, co dzieje się w Strefie Gazy, w Ukrainie on dotąd nie zrobił. "Spójrzcie na specjalną operację wojskową i to, co dzieje się w Gazi, i poczujcie różnicę", - zadowolony mówi Putin. Według niego, w Ukrainie "nie ma takiego poziomu zniszczeń", jak w Strefie Gazy. O tym, czyje rękoma zostały zniweczone z powierzchni ziemi Mariupol, Bachtu, Marynkę czy Awdejkę, oczywiście nic nie powiedział. Zaznaczył jednak, że w Gazi zginęło bardzo dużo dzieci, że w Ukrainie zabił zdecydowanie mniej, i już za to trzeba go szanować. Warto zauważyć, że nie padło ani jedno słowo o pierwotnej przyczynie wojny Izraela z palestyńską grupą HAMAS, o rozstrzeliwaniu przez bojowników organizacji pokojowych Izraelczyków, w tym dzieci.
Czytaj także
- Pistorjus ujawnia zdumiewające dane na temat tempa produkcji broni w Rosji
- Sytuacja na froncie się komplikuje: Bohater Ukrainy wskazał przyczynę
- Ukraina wezwała partnerów do przekazania systemów zdolnych do zestrzelenia rakiet typu 'Orzeszek'